Dobra nuda nie jest zła!

dziecko się nudzi co robić

Gdy koronawirus zamknął nas w domach, wielu rodziców stanęło przed wyzwaniem - jak teraz dobrze wypełnić ten czas swoim pociechom, czym je zająć w czterech ścianach, co z nimi robić żeby się nie nudziły? Na początek jednak warto odpowiedzieć sobie na zupełnie inne pytanie – czy aby na pewno warto zapełnić dziecku „cały ten czas” i podsuwać mu gotowe rozwiązania?...

Gwiazdkę z nieba Ci dam...

W dzisiejszych czasach i dobie szerokich możliwości cywilizacyjnych rodzice pragną skraść swoim dzieciomniebezpieczeństwo… dosłownie „gwiazdkę z nieba”. I absolutnie nie byłoby w tym nic złego, gdyby wśród tych nowoczesnych zabawek, modnych gadżetów oraz czasu wypełnionego atrakcjami po brzegi, nie czyhało jednak pewne Maluch, który przyzwyczajony jest na co dzień do miliona bodźców, wielu aktywności i gwarantowanych mu super propozycji, zostaje nagle przez koronawirusa odcięty od przynajmniej połowy z nich i… doznaje nagle szoku. A cały dom zaczyna w tym momencie wariować. Może jest więc to odpowiedni czas na pewne refleksje…

Sam na sam ze swoimi myślami.

Drogi rodzicu, miej świadomość, że gdy dziecko ma zbyt intensywnie zagospodarowany czas przez różnego rodzaju aktywności zorganizowane (gotową rozrywkę, zajęcia poza przedszkolne i inne podane na tacy rozwiązania „co robić żeby się przypadkiem nie nudzić”), może uzależnić się w ten sposób od zewnętrznych stymulantów. W takich sytuacjach mały człowiek zaczyna oczekiwać, że zawsze ktoś lub coś zapewni mu jakąś rozrywkę lub przynajmniej wysoki poziom doznań… A to pułapka, bo dzieci, dla zdrowego rozwoju, nieodzownie potrzebują także czasu tylko dla siebie. To wtedy właśnie mogą dać odpocząć swojemu systemowi nerwowemu – wyłączyć się od natłoku bodźców, którymi mimowolnie są bombardowane każdego dnia.  To także czas na pozostanie (w końcu!) sam na sam ze swoimi myślami, czas na samodzielne odkrywanie świata tak zewnętrznego, jak i wewnętrznego, no i w końcu czas na prawdziwą kreatywność.
Co ciekawe, badania wykazały również, że bycie tzw. helikopterowym rodzicem, który cały czas reaguje i odpowiada na potrzeby dziecka, sprawdza się właściwie tylko do trzeciego roku życia. Jeżeli potem nadal mamy taki wzorzec wychowawczy, to robimy dziecku niestety więcej krzywdy, niż pożytku. Okazuje się bowiem, że samoocena takich dzieci jest dużo niższa, gdyż maluchy te nie wiedzą tak naprawdę co same potrafią. Nie do końca wierzą w siebie, bo we wszystkim wyręczają je rodzice.

Bo fantazja jest od tego, aby bawić się na całego.

Naukowcy odkryli także silny związek między brakiem wyobraźni u dzieci, a oglądaniem telewizji. Gotowe obrazy i narracja nie pozostawiają przecież miejsca na fantazję. Tak niestety działają również super atrakcyjne, nowoczesne i wysoko wyspecjalizowane zabawki, które często pozostawiają już tylko nieznaczne pole dla kreatywności dziecka, lub też żadnego. A przecież czasami wystarczy po prostu, by dziecko miało pod ręką proste materiały (na przykład lupę powiększającą, karton, papier kolorowy itp.) oraz niczym niezakłócony (nareszcie) dostęp do własnych myśli. Pamiętajmy, że nadmiarowo stymulując nasze dziecko, po prostu nie nauczymy go auto odpoczynku, samoistnego wyciszenia (a to przecież bardzo ważna kompetencja we współczesnym świecie).

Nicnierobienie.

W tej chwili głośno jest o ćwiczeniu „uważności” – zatrzymywaniu się na danej chwili, wychwytywaniu szczegółów, wsłuchiwaniu się w siebie. Czy „chwila sam na sam” nie jest, więc najlepszą tego typu lekcją dla naszej pociechy? Warto też mieć świadomość, że człowiek który jako dziecko nie odnalazł wewnętrznych zasobów do radzenia sobie z chwilowym „zawieszeniem aktywności”, w dorosłym życiu może niestety angażować się (gdy taki stan go dopadnie), w bardzo ryzykowne aktywności – tzw. szybkie wypełniacze (np. alkohol, narkotyki, pracoholizm, seksoholizm itp.). Będzie próbował wtedy rozpaczliwie, na oślep i „na już” zapełniać tę pozorną pustkę, która przecież pustką de facto nie jest. Stan pozornego „nicnierobienia” to naprawdę ważny punkt na drodze rozwoju. To on motywuje dziecko do poradzenia sobie z daną sytuacją samemu, generuje poczucie sprawczości, kontroli i samodzielności, a to jak nic buduje poczucie własnej wartości i wzbogaca naszą pociechę na przyszłość. Taka chwila ze sobą daje też dziecku szanse na zdobycie ważnych informacji o sobie samym – maluch w końcu może dowiedzieć się czego on sam tak naprawdę potrzebuję, a nie „czy” i „jak” fajne jest to, co podsuwają mu inni.

Jaki więc z tego wszystkiego wniosek?

Po prostu – pozwólmy się naszym dzieciom też trochę ponudzić. Pozostać sam na sam ze swoimi myślami. Pamiętajmy jednak, że przyzwolenie na epizody nudy nie oznaczają zgody na pozostawianie dzieci samopas i unikanie dobrego jakościowo czasu razem. Bo co innego konstruktywna, przejściowa nuda, a co innego… bolesne osamotnienie.

Zapraszamy do przeczytania artykułu Czego lepiej nie mowić swojemu dziecku