Czego lepiej NIE MÓWIĆ swojemu dziecku?

czego lepiej nie mowie swojemu dziecku

Każdy dzień, przed nami rodzicami, stawia nowe wyzwania. Nieugięcie szlifujemy swoje umiejętności rodzicielskie posiłkując się a to podszeptami własnej intuicji, a to poradami osób z podobnym lub większym doświadczeniem. Zaangażowani rodzice chłoną wiedzę jak gąbki: słuchają głosu specjalistówów, poszerzają wiedzę w oparciu o poradniki, artykuły, blogi i... W większości tych miejsc z powodzeniem znajdują pozytywne podpowiedzi. Myślę jednak, że na tym etapie zaawansowania wiedzy rodzicielskiej, warto jednak zapoznać się w tym temacie także z trochę mniej optymistycznymi treściami... Co nie znaczy mniej konstruktywnymi.

Oto siedem zwrotów, których Twoja pociecha nie powinna nigdy usłyszeć
z Twoich ust:

1. Jesteś niegrzeczny, zły, niedobry...

TY jesteś… a nie TWOJE zachowanie… Ale czy na pewno? Ocenianie dziecka zamiast okazania mu braku akceptacji wobec konkretnego jego zachowania sprawia, że w takiej jednej „małej” chwili jesteśmy w stanie podkopać całe poczucie wartości naszej pociechy. Brzmi to okropnie, prawda? Niestety zawsze musimy pamiętać o tym, że małe dziecko buduje sobie w głowie obraz własnej osoby przede wszystkim na podstawie słów (i gestów) swoich rodziców, a dopiero potem dochodzi wpływ środowiska. Jeśli zamiast pozytywnych cech/określeń maluch częściej słyszy negatywne oceny swojej osoby (a nie zachowania) może to bardzo szybko doprowadzić do tego, że dziecko stanie się niepewne, wycofane, zalęknione albo paradoksalnie – może poczuć się „skazane” na taką etykietkę i swoje powtarzające się negatywne zachowanie będzie tłumaczyć „przecież jestem zły”. Co nie znaczy, że wewnętrznie nie będzie cierpiało z tego powodu…

2. Nic się nie stało...

Jeśli malec wydziera się w niebogłosy i toczy lawinę łez, użycie sformułowania” nic się nie stało” jest w poczuciu dziecka bardzo krzywdzące, a co ważniejsze – nieprawdziwe. No bo jeśli kimś szargają tak mocne emocje (co nie znaczy oczywiście, z racji wieku, adekwatne), to znaczy, że dla tej osoby stało się dużo. Pamiętajmy, że skala problemu, który jest w stanie nas „rozmontować” w różnych okresach życia, patrząc oczywiście z perspektywy czasu, będzie całkowicie różna. Co nie znaczy jednak, że można dewaluować wagę jakiegokolwiek problemu, jeśli jest on dla kogoś ważny. Dla przedszkolaka będzie to zgubienie ulubionej zabawki, dla dorosłego kłótnia z partnerem. A stopień przeżywania emocji zbliżony…

3. Nie kocham cię już...

Takie zdanie całkowicie rujnuje poczucie bezpieczeństwa dziecka. Wypowiedziane raz, działa jak rzucenie złego zaklęcia. Trudno się po tym otrząsnąć, o tym zapomnieć, a jeszcze trudniej zrozumieć i zaakceptować. Szczególnie dziecku. Bo przecież dla każdego malucha to właśnie rodzice są całym światem. Światem, na którym zawsze mogą polegać, któremu mogą zawierzyć i o który można się oprzeć. Niestety czasem jednak zdarza się, że rodzice używają miłości do dziecka jako karty przetargowej .To bardzo smutne i karygodne zachowanie.

4. Uspokój się...

Czy jeśli usłyszymy coś takiego czujemy się lepiej? Nie. Taki komunikat nawet w dorosłych wzbudza jedynie pogłębienie frustracji i… złości. W wykonaniu dziecka natomiast – gniew oraz pełen wachlarz trudnych do ogarniecia zjawisk wizualno-słuchowych… I trudno się dziwić. To co możemy zrobić, to najpierw uspokoić siebie, a potem dziecko, tłumacząc mu, że oczywiście ma prawo się złościć jednak są inne sposoby na rozładowanie złości. Może maluch sam będzie w stanie zaproponować jakieś rozwiązanie? Jesli tak, następnym razem warto mu o tym przypomnieć. Każde dziecko chętniej wdraża swoje autorskie pomysły. W innych sytuacjach jedno magiczne pytanie rodzica  „jak ci mogę pomóc” jest w stanie całkowicie rozładować sytuację. Dziecko widzi, że wychodzimy do niego z troską, a nie pretensjami.

5. Jak będziesz się tak zachowywał, to przyjdzie.... i cię zabierze

Strach zdecydowanie nie jest dobrą metodą wychowawczą. Pokutuje on problemami emocjonalnymi/psychicznymi w dalszym życiu, trudnościami w obdarzaniu kogoś ufnością, w dorosłym życiu budowaniu trwałych i silnych relacji lub wręcz na odwrót – postawą całkowicie zależną i silnie ulegającą wpływom. Na etapie dzieciństwa, straszone maluchy boją się ciemności, nie chcą same zostawać w pokoju, czują się nieswojo w miejscach publicznych i są przerażone gdy tylko stracą z oczu swoich rodziców…

6. A nie mówiłem...

Czy takie zdanie nie doprowadza każdego do szału? Myślę, że większość z nas, więc darujmy sobie takie komentarze również wobec naszych dzieci. Będąc rodzicami wspierajmy samodzielność naszego malucha. Większa autonomia wiąże się oczywiście z podejmowaniem decyzji decyzji, dokonywaniu wyborów i… uczeniu się na własnych błędach. Dopóki bezpieczeństwo i zdrowie naszej pociechy nie jest zagrożone, pozwólmy jej eksperymentować. A jak się coś się jej przytrafi (niegroźnego), po prostu ugryźmy się w język.

7. Nie bo nie....

Stwierdzenie „Nie możesz tego bo nie” z jednej strony zamyka komunikację, z drugiej – w dalszej przyszłości może nawet zamknąć (lub utrudnić) relacje…. A to już powazny problem. Przy tak autorytarnie postawionej sprawie, maluch uczy się, że bez względu na wszystko, to rodzic ma zawsze racje. I to bez używania żadnych argumentów… A co wtedy gdy to rodzic na późniejszym etapie rozowju dziecka będzie chciał porozmawiać ze swoją pociechą? Prawdopodobnie napotka mur.  Wtedy niestety porozumienie może okazać się  trudne, bo dziecko po prostu nie zostało nauczone rozmowy, w którejobie strony przedstawiają swoje zdania i potrfaią na spokojnie je omówić. Dlatego też warto choć po krótce (by nie wpaść też w niezdrową dyskusję zmierzającą do nikąd/lub do konfliktu) wyjaśniać każdą naszą decyzję. Szczególnie jeśli czegoś zakazujemy…

 

Przeczytaj również o metodach, które doprowadzą Wasze dziecko prosto do sukcesu w walce z nieśmiałością.