Koronawirus – czyli w jaki sposób rozmawiać z dzieckiem o niepojętym…

„Tylko spokój może nas uratować” - brzmi dobrze znane nam wszystkim powiedzenie i trzeba przyznać, że jest w nim poniekąd wiele prawdy. Prawdy, przydatnej zwłaszcza w dobie szerzącego się wokół groźnego wirusa i jego reperkusji. Prawdy, której oczekują nie tylko dorośli, ale i dzieci... Hołdując więc na co dzień powyższej maksymie, nie zapominajmy również o spokoju naszych milusińskich. Uważność i szczera rozmowa z pociechą w tak trudnym okresie, mogą w tym kontekście zdziałać więcej niż myślisz.

korona wirus, jak rozmawiać z dzieckiem o koronawirusie

Małe dziecko dużo widzi, wiele słyszy, ale… nie wszystko rozumie.

Odkąd koronawirus zawładnął światem, mały człowiek niestety mimochodem stał się świadkiem niepokojącego poruszenia wśród dorosłych, niezrozumiałych rozmów, informacji i decyzji… To wszystko również i w nim ma prawo budzić niepokój oraz niepewność. Niezmiernie ważne jest więc, byśmy my dorośli, w tym jakże trudnym (dla wszystkich!) czasie, z jeszcze większą uważnością niż zazwyczaj obserwowali nasze pociechy. Przyjrzyjmy się dobrze w jaki sposób reagują one na tę nową sytuację, czy o nią dopytują (i o co szczególnie), a może właśnie unikają rozmów (na przykład dlatego by, w swoim mniemaniu, nas „chronić”, nie martwić )? Zwróćmy uwagę, czy nasze dzieci zachowują się tak jak zawsze i żyją nadal beztrosko w swoim dziecięcym świecie, czy może przeciwnie – na przykład nie chcą odstępować nas na kok i „zaglądają nam w oczy” (ze strachu lub troski o nas)? A na koniec… przygotujmy się na poważną rozmowę, bo prawda jest taka (mimo, iż dla wielu rodziców może to stanowić nie lada wyzwanie), że w aktualnych okolicznościach dzieciom zwyczajnie należy się wyjaśnienie, „co się tak naprawdę dzieje”… 

Bądźmy jednak delikatni..

Bądźmy jednak delikatni – gdy nasza pociecha wyraźnie da nam sygnał, że nie chce mówić o tym, co ze swojej strony czuje w tej trudnej sytuacji – nie dopytujmy na siłę, nie zmuszajmy. Przypominajmy jedynie od czasu do czasu, że jesteśmy na taką rozmowę gotowi, ale wrócimy do niej dopiero, gdy dziecko da nam znać. My sami jednak nie bójmy się mówić dzieciom szczerze o koronawirusie. Otwarcie, ale z wyczuciem – wszak rozmawiamy z dzieckiem. Jeśli na pytanie, na przykład: „ile to będzie jeszcze trwało?” szczerze możemy odpowiedzieć jedynie „nie wiem”, to tak zróbmy. Ale koniecznie dodajmy od razu, że już w tym momencie najlepsi specjaliści świata pracują nad odpowiednim lekarstwem, które zakończy tę chorobę i tak jak „ten niesmaczny syropek, który pozwolił ci ostatnio wyzdrowieć, gdy byłeś chory, tak i to lekarstwo, gdy tylko zostanie opracowane zakończy koronawirusa”. Dodajmy, że tego syropku też kiedyś nie było, a teraz już jest i świetnie pomaga.  

Rozmowy z dzieckiem w kontekście obecnej sytuacji

Rozmowy z dzieckiem w kontekście obecnej sytuacji dla niejednego rodzica okazać się mogą prawdziwą „próbą sił”, dlatego najlepiej już zawczasu przygotować sobie parę rzetelnych faktów, którymi bezpiecznie będzie można podzielić się z milusińskimi. Bądźmy jednak ostrożni w tym, co konkretnie mówimy. Nigdy nie przekazujmy dzieciom niesprawdzonych treści, nie mówmy rzeczy, w które sami nie wierzymy (wiadomo, że dzieci są niezastąpionymi detektorami kłamstwa), nie składajmy też obietnic bez pokrycia. Ważne, by podczas rozmowy z dzieckiem o koronawirusie pamiętać o używaniu prostego języka. Mnożenie kolejnych trudnych dla dziecka terminów takich takich jak: epidemia, pandemia, kwarantanna itp. mogą jedynie wzmożyć u niego lęk i niepewność. To jasne, że trafią się jednak sytuacje, w których trzeba będzie użyć w rozmowie nieznanego maluchowi słowa lub dziecko samo o nie zapyta. Wtedy, by je wyjaśnić, odnośmy się do znanych już dziecku rzeczy, czy sytuacji. W tłumaczeniu pewnych niełatwych dla dziecka mechanizmów, zjawisk i pojęć posiłkujmy się na przykład niezastąpioną animowaną serią “Było sobie życie”. Natomiast by przybliżyć małemu dziecku czym jest sam koronawirus, posłużmy się darmową książeczką pt. „Cześć. Jestem wirus – kuzyn grypy i przeziębienia. Nazywają mnie koronawirus” napisanym  przez psycholog Manuelę Monina Cruz: https://www.medexpress.pl/uploads/files/20200315-121750-dzieci-koronawirus-poradnik.pdf?fbclid=IwAR3EMNVEMhoIJiaYUKBkNkSgFSY2i_ZTz4qvft9l1DLfHMe8vsR6MkEsolo

W pozycji tej, w uroczej dziecięcej formie, podane są najważniejsze informacje na temat SARS-CoV-2 wraz z krótkimi zaleceniami odnośnie ochrony przed zakażeniem. 

Przede wszystkim jednak, podczas rozmów z naszym dzieckiem na tak ważne tematy zdobądźmy się na spokój i opanowanie. Pamiętajmy, że to, co my sami w tej nowej sytuacji prezentujemy, tak naprawdę najbardziej będzie wpływać (i wpływa) na nasze dziecko. Szczególnie dbajmy o to, by nawet nieświadomie nie zarażać dziecko swoimi lękami. A gdy poczujemy na przykład spontaniczną chęć podzielenia się z otoczeniem nowymi, dramatycznymi informacjami zasłyszanymi z kraju czy ze świata, zostawmy sobie to na czas, gdy będziemy pewni, że dziecko tego nie usłyszy… 

Co jednak gdy dostrzeżemy, że w naszym maluchu kiełkują trudne emocje?

Przede wszystkim warto wtedy pokazać dziecku, że to co odczuwa jest całkowicie normalne. W takiej sytuacji ważne jest, by porozmawiać z nim o tym, jak może sobie z tymi emocjami poradzić. Możemy również sami podzelić się własnymi sprawdzonymi “sztuczkami” na poskromienie smutków, zmartwień (rozmowa, czytanie, rysowanie, filmy itp)… A wspólne wymyślanie nowych, alteratywnych sposobów na walkę z “trudnymi myślami” może przerodzić się w fajną, rodzinną zabawę. Nie mówiąc już o wymyślaniu, a potem wdrażaniu tego, co w ogóle można robić razem w domu podczas przymusowej izolacji tak, by wszystkim było naprawdę miło i wesoło. Może warto też ustalić jakieś rodzinne “hasło bezpieczeństwa” – taki sygnał dla innych domowników, że któryś z członków rodziny poczuł się smutny, że „złe myśli” zawładnęły jego głową i potrzebuje „zaopiekowania”? W tych trudnych okolicznościach jeszcze uważniej słuchajmy nasze dzieci, a nawet… nasłuchujmy. Czasami tlące się niepokoje wychodzą u dziecka dopiero, gdy znajduje się ono w swojej „strefie komfortu” – przed zaśnięciem, podczas zabawy, a nawet w trakcie rozmowy na całkiem neutralny/bezpieczny dla niego temat. Wtedy niespodziewanie może pojawić się wyrwane z kontekstu pytanie lub „wrzut” na temat, który tak naprawdę nie daje spokoju naszemu malcowi. Nachylmy się nad tym ze szczególnym pietyzmem, zwłaszcza w tym trudnym okresie. Pamiętajmy też, by nigdy nie pozostawiać pytań bez odpowiedzi, nie ucinać rozmów, nie odpowiadać lakonicznie i ze zniecierpliwienniem. To stworzy mur, który trudno będzie potem przeskoczyć. Nie bójmy się rozmawiać o tym co trudne, ale starajmy się też, by te nasze rozmowy były dla naszego dziecka naprawdę konstruktywne – neutralizowały lęk a nie, nawet nieumyślnie, go wzmagały. Warto pokazać dziecku, na co samo w tej nietypowej sytuacji ma wpływ: na bezpieczeństwo swoje i innych (omówić z maluchem jak i kiedy trzeba myć ręce, czego unikać, w jaki sposób zasłaniać usta), na dobre samopoczucie babci i dziadka poprzez telefoniczną troskę o ich zdrowie, na miłą atmosferę w domu i podlane jak nigdy dotąd kwiatki… Dzieci bardzo lubią czuć, że mają nad czymś kontrolę i uwielbiają czuć się potrzebne. Tymczasem przekłuwanie negatywów na pozytywy nieodmiennie ma działanie czysto terapeutyczne. 

Bądźmy więc „dla innych” jeszcze bardziej niż zwykle. Nie zapominajmy o tych najbardziej bezbronnych, nie w pełni świadomych tego, co się tak naprawdę dzieje, a przez to często jeszcze bardziej zagubionych… Wspierajmy naszych milusińskich w tym trudnym czasie. Pomóżmy im zrozumieć i choć trochę ujarzmić w głowach to, co nawet dla nas niepojęte…